W nocy z 10 na 11 czerwca 1944 roku oddziały leśne AK w sile około 100-120 ludzi dokonały ataku na Szołomyję w
powiecie lwowskim. Oddziały Armii Krajowej spaliły w tzw. „akcji
odstraszającej” wieś (55-60 gospodarstw stanowiących 90% zabudowy wsi).
Ponieważ oddziały UPA zbliżały
się coraz bardziej do Lwowa, napadając na kolejne wsie polskie, dowództwo Armii
Krajowej we Lwowie podjęło decyzję o wznowieniu „akcji
represyjno-zapobiegawczych”. Pierwszym ich celem miała być wieś Szołomyja,
określona jako baza UPA. Termin ataku określono na 10/11 czerwca, z soboty na
niedzielę. Wieś miała zostać zniszczona bez względu na obronę, jednak możliwie
z uniknięciem ofiar wśród ludności cywilnej. W ataku miały wziąć udział
oddziały 14 pułku ułanów AK, oraz ochotnicy z sąsiednich wsi: Czyszek,
Winniczek, Gańczar, Biłki Królewskiej, Dawidowa i Zubrzy pod dowództwem Dragana
Sotirovica „Draży”.
W nocy z piątku na sobotę
żołnierze AK wyspowiadali się w kościele w Czyszkach. W sobotę pod wieczór
około 100 żołnierzy i ochotników wyruszyło z Czyszek w kierunku Szołomyi. W Dawidowie
grupa żołnierzy AK natknęła się na 2 własowców, z których 1 zlikwidowano.
Zaalarmowało to żołnierzy niemieckich, którzy otworzyli niecelny ogień,
powodując jednak szybki odwrót Polaków do lasu.
O zmierzchu oddział dotarł do
Szołomyi. 1 km przed wsią nastąpiła odprawa z przydzieleniem zadań. Następnie
kpt. „Draża przemówił do żołnierzy, wspomniał o polskich ofiarach. Następnie
zmówiono modlitwę. Oddział podzielił się na dwie grupy: mniejsza, dowodzona
przez kpt. Drażę, miała zaatakować wieś od północy. Większa, około 80-osobowa,
od południa. Polacy, w celu odróżnienia w ciemnościach, założyli na rękawy
białe opaski. Grupa kpt. „Draży” od razu natknęła się na placówkę ukraińską
uzbrojoną w karabin maszynowy. Została ona zlikwidowana bez wystrzału i bez
strat. W tym momencie zaatakowała druga grupa. Nie natknięto się na żaden opór.
Żołnierze polscy idąc tyralierą wrzucali przez okna chat granaty lub butelki z
benzyną. Pozostawiono tylko cerkiew.
Po akcji żołnierze AK wycofali
się z 2 lekko rannymi. Jeden zaginiony zabłądził, i następnego dnia powrócił do
oddziału. Według meldunków polskich spalono 55-60 gospodarstw, zginęło od
dziewięciu do kilkudziesięciu ukraińskich mieszkańców (przypuszczalnie głównie
spalonych żywcem lub uduszonych dymem). Zabrano również około 100 sztuk bydła. Zdaniem
Jerzego Węgierskiego, opierającego się na meldunkach Armii Krajowej, zginęło od
dziewięciu do kilkudziesięciu mieszkańców wsi. Zdaniem Anny
Fastnacht-Stupnickiej zabitymi byli członkowie UPA, bowiem miejscowa ludność
ocalała schroniona w cerkwi.
Po tych wydarzeniach ukraińskie
ataki na Polaków w okolicy Szołomyi już się nie zdarzyły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz