Kornel Ujejski, polski poeta, publicysta społeczny; nazywany często „ostatnim wielkim poetą romantyzmu", o Dawidowie:
(Mój ojciec) “wziął w dzierżawę bliski Lwowa Dawidów od XX.
Dominikanów. Na lichej ziemi gospodarował i tracił. Ale my studenci mieliśmy
częste odpoczynki w Dawidowie biegając tam co święto, nieraz piechoto. Święta
nasza matka prowadziła dom we Lwowie. Ojciec kochający Ją in as mocno, więcek
przebywał z nami, niźli w Dawidowie.
Wena moja poetyczna nie rozwijała się w mieście. Na wsi, w
Dawidowie, chodząc po polach układałem wiele wierszy. Była ich cała książka,
którą później spaliłem.
(…) W Dawidowie wiele pisałem. Tam, w oficynce, gdzie osobne
pomieszkanie u rodziców dla siebie wyprosiłem, wdwóch nocach powstał mój
Maraton. Próbowałem pisać prozą. Dziesięć powieści zaczynałem – i nie
kończyłem. Nie szło mi. Impetyczny – paliłem.
W r. 1845 moi rodzice sprzedawszy wujowi Beremiany, kupili
kilka wiosek w Brzeżańskiem: Lubszę, Wyspę i Mełnę i tam się przenieśli[1].
(…)
A także zapomniałem o mojej wycieczce do Warszawy, którą
odbyłem w r. 1844. Stało się tak: Na wakacyach byłem w Dawidowie; rodzice
pojechali na Podole w odwiedziny do krewnych. Aż tu przyjeżdża do Dawidowa mój
kuzyn i przyjaciel, troche starszy ode mnie a już właściciel Strzelisk, Wiktor
Wiśniewski i mówi: W interesach jade do Warszawy; wstąpiłem, aby cię pożegnać.
A ja cały w ogniu, i do babki: Babciu, ja chcę jechać do Warszawy! – Jakże to
może być, moje dziecko, rodziców niema w domu, a ty chcesz gdzieś wojażować. –
Babciu, ja muszę! – No, kiedy musisz, to podaj mi moją szkatułkę. Tę szkatułkę
mam dotąd. I w tej szkatułce święta ręka mojej babki zaczęła między papierami
przewracać i z różnych kopert wydobywała banknoty na zasiłek mój podróżny. Więc
pojechałem z Wiktorem na Chełm i Lublin do Warszawy”[2].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz