Naszym zamierzeniem jest chęć ocalenia od zapomnienia miejscowości z Kresów i jej bohaterskich mieszkańców - Dawidowa koło Lwowa. Zbieramy informacje o tej miejscowości i jej mieszkańcach od wieków tam zamieszkałych. Ludziach, którzy bronili tę ziemię przed tatarami, kozakami, Rosjanami i Niemcami i za nią ginęli. Bronili polskości pod zaborami. Uprawiali ją przez stulecia, a potem nagle w 1946 r. zostali z niej wypędzeni z ziemi i domostw w których mieszkali ich ojcowie. Strona uzupełniana jest na bieżąco z chwilą uzyskania nowych informacji. Wszystkich zainteresowanych prosimy o informacje dotyczące Dawidowa i ich mieszkańców. I zapraszamy do współtworzenia strony. Kontakt: dariussds@wp.pl

czwartek, 16 marca 2017

Wiersz na pożegnanie Dawidowa

Gdyby mi przyszło iść z swojej ziemi w dalekie światy
Skropiłabym ja łzami rzewnemi próg swojej chaty
Bo w tej ubogiej i małej chatce jest świat mój cały
Tu mi beztrosko w bliskiej czeladce chwile mijały

Tutaj mi moja mateńka droga do snu nuciła
Tutaj mnie także dobrego boga kochać uczyła
Gdybym ostatni raz żegnać miała rodzinne sioło
Wszędzie bym rozpacz tylko widziała i pustkę w koło

Bo tam gdzie człowiek duszą przyrośnie najlepiej przecie
Tak mi jak tutaj słodko, radośnie nie będzie w świecie
Bo gdzież tak słońce w promiennym brzasku na świat się skrada
Potem znużone wędrówką w blasku spać się układa

Bo gdzież tak cudnie wydzwania w górze skowronek mały
Wciąż niestrudzenie niknąć w lazurze dla bożej chwały
Czyż tak gdzie indziej, gdy wiatr powieje lipy wzdychają
I tajemniczo prastare dzieje opowiadają

I czy mleczami szerokie błonie złoci się wiosną
I czyliż latem chabry i maki tak kwitą w zbożu
Jakby rubiny, szafiry jakie w złocistym morzu
I gdzie tak biegnie skwapliwie, szczerze lud do kościoła

Gdy dzwon donośnie z wysokiej wieży na mszę zawoła
A nasz kościółek z jakąż rozpaczą ja bym żegnała
Bom jeszcze dziecka dusza prostaczą go ukochała
Tutaj poznałam moc niepojętą nauki pana

Tu mnie przyjęła pod swą opiekę niepokalana
Tu mi rad, jak się bronić od złego kapłan nie skąpił
Tu po raz pierwszy do mego serca zbawiciel wstąpił
Tu biegnę stwórcy wyznać me żale gdy mnie co złamie
Stąd wracam silna walczyć wytrwale z przeciwnościami

Czyliż gdzie indziej czerpać moc ducha mogę obficie
Tam by tęsknota gryzła mnie głucha  przez całe życie
Tam mnie, dopóki bym tylko życia, jej nie zagłuszy

Jam tu w zakątek każdy włożyła cząstkę mej duszy

Helena z Klimasiewiczów- Palica 1946

niedziela, 5 marca 2017

Kornel Ujejski o Dawidowie

Kornel Ujejski, polski poeta, publicysta społeczny; nazywany często „ostatnim wielkim poetą romantyzmu", o Dawidowie:
(Mój ojciec) “wziął w dzierżawę bliski Lwowa Dawidów od XX. Dominikanów. Na lichej ziemi gospodarował i tracił. Ale my studenci mieliśmy częste odpoczynki w Dawidowie biegając tam co święto, nieraz piechoto. Święta nasza matka prowadziła dom we Lwowie. Ojciec kochający Ją in as mocno, więcek przebywał z nami, niźli w Dawidowie.
Wena moja poetyczna nie rozwijała się w mieście. Na wsi, w Dawidowie, chodząc po polach układałem wiele wierszy. Była ich cała książka, którą później spaliłem.
(…) W Dawidowie wiele pisałem. Tam, w oficynce, gdzie osobne pomieszkanie u rodziców dla siebie wyprosiłem, wdwóch nocach powstał mój Maraton. Próbowałem pisać prozą. Dziesięć powieści zaczynałem – i nie kończyłem. Nie szło mi. Impetyczny – paliłem.
W r. 1845 moi rodzice sprzedawszy wujowi Beremiany, kupili kilka wiosek w Brzeżańskiem: Lubszę, Wyspę i Mełnę i tam się przenieśli[1].

(…)
A także zapomniałem o mojej wycieczce do Warszawy, którą odbyłem w r. 1844. Stało się tak: Na wakacyach byłem w Dawidowie; rodzice pojechali na Podole w odwiedziny do krewnych. Aż tu przyjeżdża do Dawidowa mój kuzyn i przyjaciel, troche starszy ode mnie a już właściciel Strzelisk, Wiktor Wiśniewski i mówi: W interesach jade do Warszawy; wstąpiłem, aby cię pożegnać. A ja cały w ogniu, i do babki: Babciu, ja chcę jechać do Warszawy! – Jakże to może być, moje dziecko, rodziców niema w domu, a ty chcesz gdzieś wojażować. – Babciu, ja muszę! – No, kiedy musisz, to podaj mi moją szkatułkę. Tę szkatułkę mam dotąd. I w tej szkatułce święta ręka mojej babki zaczęła między papierami przewracać i z różnych kopert wydobywała banknoty na zasiłek mój podróżny. Więc pojechałem z Wiktorem na Chełm i Lublin do Warszawy”[2].



[1] Lamus 1908/1909, z. 1 (zima), Część druga – Wczoraj, S. 91
[2] tamże, s. 92-93.